02 marca, 2014

Rozdział dziewiąty ,,Kawałek szkła"


Rozdział ten chciałam zadedykować pani Janinie, która nakierowała moimi życiowymi decyzjami tak, że teraz już wiem kim chcę zostać w przyszłości. Zanim się do tego porządnie zabiorę muszę przezwyciężyć swój strach, skoro chcę być wsparciem dla żołnierzy walczących w Afganistanie czy Iraku. Po tym krótkim opisie może pani wywnioskować o jaki zawód mi chodzi :)

***

,,Nie było na to odpowiedzi, poza tą jedną ogólną, jaką życie daje na wszystkie najbardziej skomplikowane i nierozwiązalne pytania: trzeba żyć tym, co dzień przynosi, czyli szukać zapomnienia. Szukać go we śnie już nie można, przynajmniej przed nastaniem nocy; niepodobna już wrócić do tej muzyczki, którą nuciły karafeczki- kobiety; trzeba więc szukać zapomnienia w śnie życia" - Lew Tołstoj w książce ,,Anna Karenina"

***

~Teraźniejszość~

- To historia taka, której nikt nie zdołałby opowiedzieć własnymi słowami. Jedynie przelana na papier zyskuje na swej wartości i ilości oszczędzonych łez. To historia taka, która z pozoru ma smutne zakończenie, ale tak naprawdę tego zakończenia w niej brak. Nic się nie kończy i nic się nie zaczyna. Wszystko z pozoru pozostaje niezmienne i tak samo utożsamione z lękiem i osamotnieniem. Ta historia ma ciąg dalszy, którego wiem, że nie powinienem wam zdradzać - Romeo, bo tak mu było na imię, wzdycha kiedy po raz ostatni czyta po cichu treść swojego wypracowania z angielskiego. Długo bije się z myślami czy będzie w stanie odczytać jego treść na oczach całej klasy i nie dać ponieść się emocjom. Nie wie czy reszta świata jest gotowa na odkrycie tajemnicy, która kryje się za momentami jego słabości, kiedy załamywał się na oczach całej szkoły. 
Będąc jakby w transie, chwyta plik szesnastu kartek zapisanych jego starannym pismem i podchodzi do mahoniowego biurka ustawionego przy oknie. Nauczyciel wybałuszając oczy, zabiera je z wdzięcznością i skinięciem głowy odprawia zielonookiego chłopca. 
Jest pewien, że historia którą za chwilę przeczyta jest jedynie wytworem wyobraźni nastolatka.
Nawet nie ma pojęcia jak bardzo się myli. 

~Powrót do przeszłości~


~Blair~

Jego łzy były jak kryształki gradu łomoczące o powłokę okna w zimowy, chłodny poranek. Wypływające z jego niesamowicie pięknych, zielonych oczu tworzyły niepowtarzalny kontrast z kilkucentymetrową blizną na lewym policzku. Nie zauważyłam jej wcześniej, ale teraz kiedy podniósł swoją głowę znad kolan i zaczął mi się uważnie przyglądać, dostrzegłam niewielkie wypuklenie, które szpeciło jego twarz.
Możliwe, że użyłam złego określenia, ponieważ nie szpeciła go ani trochę. Była czymś w rodzaju odznaki, świadczącej o tym, że kiedyś został skrzywdzony ale przetrwał i wyszedł z tego cało. Pamiątką po tym wydarzeniu miała być blizną, którą został naznaczony ku pamięci tamtego dnia. Teraz patrząc codziennie w lustro będzie musiał do tego wracać, ale to uczyni go jeszcze silniejszym. Kiedy często myślimy o nieprzyjemnych dla nas rzeczach, ćwiczymy swoją siłę mentalną, której używamy do powstrzymywania łez, pojawiających się pod wpływem chwil, które przypominają nam o traumatycznych wydarzeniach z naszego życia. 
Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że było coś znajomego w tej burzy brązowych loków, oraz smukłej sylwetce, która poruszała się z niesamowitą gracją i zwinnością.
Przeczesał palcami włosy i tak samo jak mi, na jego palcach pozostało kilka kosmyków. Zmarszczył brwi jakby gdyby się nad czymś zastanawiał i wyplątał pojedyncze włosy, które zaplątały się między palce. Zacisnął usta w cienką linię i podniósł się do pozycji stojącej, ale gdy tylko to zrobił, przykucnął tak aby mieć dobry widok na moją twarz.
Nastała między nami cisza, ale nie była to jedna z tych niekomfortowych podczas, której ktoś czułby się winien za to, że wyrządził drugiemu krzywdę. Była to raczej potrzeba przemilczenia minionych wydarzeń i wyciągnięcie z nich wniosków na przyszłość. 
Im dłużej myślałam o tym co zrobiłam, tym bardziej tego żałowałam. Tak prawdę mówiąc nie miałam żadnego powodu aby go uderzyć. 
Skoro tak to dlaczego to zrobiłam? Fizycznie nie wyrządził mi żadnej krzywdy. Nie zrobił niczego co sprawiłoby mi ból.

Bez pozwolenia podwinął pieprzone rękawy twojego swetra, żeby zobaczyć rany po okaleczaniu się.

Podpowiedział głos w mojej głowie. Ale tym razem postanowiłam mu się sprzeciwić. Nie mogę bez przerwy podporządkowywać się i kierować swoim życiem tak, żeby biegło po jego myśli. Potrząsnęłam głową, odpychając nadmiar myśli, który nagromadził się w moim umyśle. Spojrzałam ukradkiem na Harry'ego, który wykrzywił twarz w grymasie a kiedy tylko moje oczy napotkały jego zielone tęczówki, na twarz wypełzł mu szeroki uśmiech. W lewym policzku, na którym widniała bliznę, utworzył się malutki, słodki dołeczek.
- Skąd masz tę bliznę? - zapytałam prosto z mostu, na co się zaczerwieniłam. Uśmiech z jego twarzy momentalnie zniknął a całe ciało się napięło. Wiem, że nie powinnam pytać się go o tak prywatną rzecz, ale ciekawość zaćmiła moje hamulce.
- Um.. - wymamrotał bawiąc się swoimi smukłymi palcami. Dopiero teraz zauważyłam, że powyżej lewego nadgarstka ma malutki tatuaż przedstawiający kłódkę. Zmrużyłam oczy z nadzieją na to, że znajdę klucz do niej, ale nie było go. Tatuaż tak jak on, pozostawał dla mnie zagadką, której nijak nie mogłam rozwiązać.
Kiedy zjechałam oczami nieco w dół, tuż przy kciuku dostrzegłam kolejny tatuaż, przedstawiający symbol chrześcijaństwa- krzyż. Zachichotałam i spuściłam głowę w dół.
- Z czego się śmiejesz? - jego wyraz twarzy z przybitej zamienił się w rozbawiony. Nic nie mówiąc podniosłam prawą dłoń na co chłopak wybuchł niepohamowanym śmiechem. 
- Nie wierzę - udało mu się wykrztusić między kolejnymi wybuchami śmiechu. W kącikach jego oczu nagromadziły się łzy, ale tym razem byłam pewna, że nie są to łzy smutku.
I w głębi duszy miałam nadzieję, że tak pozostanie.

*** 


Harry nadal pozostawał dla mnie zagadką. Przerażająco smutną i trudną do rozwiązania zagadką. Jego oczy były niekończącym się lasem tajemnic i demonów drzemiących w nim, które od czasu do czasu lubiły sobie wyjść na spacer. Lubiły ranić jego ciało, jego nadgarstki i wszystkie partie ciała, w których ból był odczuwalny ale nie przeszkadzał w codziennym funkcjonowaniu. Z jednej strony drzemała w nim radość, którą odsłaniał za każdym razem kiedy jego twarz była oświetlana przez promienie słońca, a on wystawiał ją aby poczuć jego ciepło, którego w ostatnim czasie musiało mu zabraknąć. Nie mowa tu o słońcu, które widnieje na niebie i w upalne popołudnie praży naszą skórę, ale o ludziach, którzy są dla niego tym słońcem. 
Jego zielone oczy skrywały smutek. Dziwny i nieokreślony smutek, którego w moim życiu również nie brakowało. Nauczyłam się już tego, że nie należy oceniać ludzi po pozorach. Ktoś zgoła nieszkodliwy może okazać się bardzo niebezpieczną osobą, a postać sprawiająca wrażenie szczęśliwej, tragicznie tonąca w obezwładniającym ją smutku. 
Po tamtym wydarzeniu, które na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci, w absolutnej ciszy odprowadził mnie do mieszkania, a ja udając, że nie widziałam grymasu na jego twarzy, nie pytałam go o samopoczucie ponieważ w głębi duszy wiedziałam, że na każde pytanie odpowie tak samo jak przedtem, czyli sprzeda mi wersję, którą chciałabym usłyszeć a nie tą, która jest prawdziwa. Przed pożegnaniem, poprosił mnie o kartkę i długopis więc po cichu udałam się do mieszkania a jemu nakazałam zostać przed wejściem. Może było to z mojej strony nieco niegrzeczne, ale bałam się wpuścić go do mieszkania, mimo iż wiedziałam, że już wcześniej w nim przebywał.
Kiedy do niego wróciłam, zabrał z moich rąk przyniesione przybory a kiedy już miałam wrócić do środka złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Nieco się speszył kiedy moje oczy napotkały jego i szybko zabrał swoją dłoń.
- Przepraszam... po prostu chcę ci zapisać mój numer... - przerwał na chwilę i zmarszczył czoło w skupieniu - ... gdybyś potrzebowała pomocy czy coś... - dłonią potarł nerwowo kark i spuścił wzrok. Nachylił się aby ukryć rumieniec wypełzający na jego twarz. Zmarszczyłam brwi, nieco rozbawiona zaistniałą sytuacją. 
W jakiś dziwny i niewyjaśniony dla mnie sposób Harry sprawiał, że chciałam się otworzyć na ludzi i przestać być samotną. 
W sumie co mi szkodziło od czasu do czasu do niego zadzwonić? Może udając przy nim, że wszystko jest dobrze zapomniałabym o cierpieniu, które jest, było i zawsze będzie nieodłącznym elementem mojego życia? Pokiwałam głową kiedy chłopak uśmiechając się, położył kartkę na ścianie, a po kilku sekundach znowu znalazła się w moich dłoniach.

Harry Styles 
Zawodowo zajmujący się pocieszaniem płaczących niewiast znalezionych w parku, posiadający swoją twierdzę na Ebury Street* 23/4  w Londynie, przyjmujący 24/7
Jeśli owa niewiasta wstydzi się przyjść i spotkać osobiście jest proszona o wydzwanianie do upadłego na numer 283 693 620** 

- Chcę Ci pomóc, Blair - kiedy zauważył, że oderwałam swój wzrok znad kartki, a moje usta wygięły się w niewyraźnym uśmiechu, przeraźliwie powoli, wymówił te cztery słowa, które przyprawiły mnie o gęsią skórkę. Wlepiłam wzrok w czubek swojego buta i ciężko westchnęłam.
- Do widzenia, Harry.
I nie dając mojemu rozmówcy szansę na jakikolwiek protest, zamknęłam drzwi, w głębi duszy wiedząc, że naprawdę potrzebowałam pomocy.

***


~Harry~


Przycisnąłem palce do mojego rozgrzanego policzka i poczułem ulgę, kiedy przyjemny chłód zetknął się z moją rozgrzaną do granic możliwości skórą.
Adrienne stawała na głowie aby jakimś sposobem zbić mi gorączkę. Co kilka minut przychodziła do mojego pokoju aby zabrać okład z mojego czoła i zastąpić go nowym bądź nakłonić do wzięcia kolejnej lodowatej kąpieli.
Niall, który jest bezgranicznie zakochany w jedzeniu, co chwilę próbował we mnie wcisnąć to zupę, to kanapkę, którą w efekcie sam zjadał a następnie szedł do kuchni aby zrobić sobie kolejną.
Natomiast Zayn zaglądał do mnie co jakiś czas i próbował nawiązać ze mną rozmowę. Kiedy zobaczył, że ledwo wypowiadam pojedyncze słowa, odpuścił sobie i po kilku minutach gdzieś się ulotnił. 
Tak wyglądała każda noc, podczas której objawy dawały mi o sobie znać. Wszyscy niespokojnie krążyli wokół mnie, z nadzieją na to, że wkrótce mi przejdzie. Byłem tym jednym, jedynym wyjątkowym okazem, który umierając, nie miał obniżonej temperatury tylko szalejącą wewnątrz ciała gorączkę, jakby właśnie przechodził jesienną grypę.
Po półgodzinnym zapewnieniu przyjaciółki, że dalej poradzę sobie sam, z przybitym wyrazem twarzy opuściła mieszkanie, krzycząc jeszcze w progu żebym w razie czego do niej zadzwonił. Pokiwałem głową i z powrotem opadłem na miękki materac.
Ze wszystkich sił próbowałem powstrzymać drżenie mojego ciała i odciągnąć swoje myśli od tego co może zaraz nastąpić. Nie mogłem w tamtym momencie myśleć o śmierci ponieważ będę miał na to jeszcze czas, kiedy będzie ze mną naprawdę źle. Objawy, które pojawiały się od czasu do czasu przypominały mi tylko o tym, że mój kontrakt z życiem może zostać w każdej chwili unieważniony.
Po półgodzinnej rozmowie z Niallem, zapewniłem go, że nie umrę w przeciągu dwóch godzin, kiedy jego nie będzie w mieszkaniu, co raczej miało zabrzmieć jak żart, ale on wziął to na poważnie. W końcu posyłając mi ostatnie, niepewne spojrzenie założył na swoje stopy białe supry i powiadomił mnie, że za około dwie godziny wróci ze sklepu. "Dokarmiając" mnie, wyżarł połowę lodówki więc teraz musi uzupełnić swoje zapasy, żeby przez noc nie umrzeć z głodu. I wcale nie przypadkiem powiedział, że zakupy zajmą mu dwie godziny ponieważ  tyle mu rzeczywiście zajmowały. Czasem musi naprawdę poważnie zastanowić się nad sensem istnienia masła orzechowego czy nutelli, a następnie wybrać pomiędzy jednym a drugim, w efekcie wybierając obydwa. 
Kiedy usłyszałem dźwięk, oznajmiający, że zostałem sam, przekręciłem się na lewy bok i pozwoliłem aby leżące przede mną przedmioty zaczęły przybierać bliżej niezidentyfikowane kształty i kolory. Moja głowa pękała, a całe ciało drżało. Po plecach spływały kropelki potu i wcale nie pomagał fakt, że leżałem w samych bokserkach, nieprzykryty żadnym kocem czy nawet cienkim prześcieradłem. Westchnąłem kiedy dostrzegłem telefon, który leżał na drugim końcu łóżka. Kopnąłem w niego tak, że po chwili znalazł się przy mnie i chwyciłem go w swoją dużą dłoń. Nie miałem żadnych nowych powiadomień i kiedy miałem zamiar odłożyć go na szafkę stojącą przy łóżku, telefon okazał się być niewyciszony ponieważ wkurwiający dźwięk dzwonka zaczął rozwalać moje osłabione gorączką bębenki uszne. Warknąłem kiedy nieznośne łupanie w głowie nasiliło się, a przed oczami pojawiły się ciemne plamy. Z wizją nieco rozmazaną przez łzy, nacisnąłem zieloną słuchawkę, nie zawracając sobie głowy tym aby sprawdzić kto do mnie dzwonił.
Zdążyłem jeszcze zerknąć przez okno i zobaczyłem, że łomotanie kropli deszczu o okno, nie było jedynie wytworem mojej wyobraźni.
- Halo? - warknąłem do słuchawki, nerwowo przeczesując włosy.
- H-Harry? - wyszeptał drżący głos po drugiej stronie. Dobrze znałem ten głos i wiedziałem do kogo on należy.
- Blair? - z uniesionymi brwiami, zerwałem się do pozycji stojącej. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę dwudziestą trzecią. Co skłoniło ją do tego żeby zadzwonić o takiej porze?
Zmarszczyłem brwi kiedy usłyszałem przyspieszony oddech po drugiej stronie linii - Blair, wszystko w porządku? Halo! - krzyknąłem, czując jak kolejny dreszcz przechodzi przez moje ciało kiedy wielka błyskawica rozświetliła niebo a następnie piorun uderzył w ziemię. Podskoczyłem lekko i po chwili spojrzałem na telefon aby upewnić się czy nic nas nie rozłączyło - HALO! - wykrzyczałem i będąc coraz bardziej zaniepokojony wstałem z łóżka i zacząłem nerwowo krążyć po pokoju - Jezu... Blair - szepnąłem - Powiedz mi co się dzieje? Boisz się czegoś? - z telefonem przy uchu zacząłem wciągać na siebie parę dżinsów ignorując dreszcze oraz pot spływający w dół mojego ciała. Z wcześniejszego tonu jej głosu, mogłem wywnioskować, że przeraźliwie się czegoś bała. Był przepełniony paniką i błaganiem o to abym poświęcił jej chociaż jedną wolną chwilę.
I właśnie to miałem zamiar zrobić.
Całkowicie zalany potem z czterdziestostopniową gorączką, ja Harry Styles, pędziłem właśnie przez zatłoczone ulice Londynu, swoim samochodem, którego nie powinienem nawet odpalać w takim stanie a tym bardziej przy takiej pogodzie, aby pocieszyć niepełnosprawną dziewczynę, która właśnie się czegoś przeraźliwie bała.
I chociaż podczas drogi zadałem sobie to pytanie jakieś dziesięć razy, nadal nie mogłem zrozumieć dlaczego to zrobiłem.

***

~Blair~

Oparłam głowę o bok kanapy kiedy telefon wypadł z moich drżących dłoni i uniosłam je aby zakryć moje uszy przed usłyszeniem kolejnego grzmotu, który przynosił mi na myśl wszystkie najgorsze momenty mojego życia.
Odkąd tylko pamiętam, panicznie bałam się burz. Nienawidziłam dźwięku grzmotów, ani koloru jaki rozsiewa za sobą błyskawica rozświetlająca niebo. Zawsze miałam nieodparte wrażenie, że piorun w każdym momencie może trafić we mnie i zatrzymać pracę moich organów wewnętrznych. To trochę paradoksalne skoro już nie raz próbowałam sama to zrobić.
Zwinęłam się w kłębek na podłodze i próbując odgonić dołujące mnie myśli, skupiłam swój wzrok na kawałku szkła leżącego na podłodze. Wyciągnęłam dłoń i delikatnie go chwyciłam, obracając go powoli w palcach. Przyjrzałam się jego fakturze i swoim kształtem nieco mi przypominał połówkę księżyca. Bez zastanowienia przyłożyłam ostre szkło do skóry nadgarstka i odliczając do pięciu, wykonałam jedno proste nacięcie.
Może wydawać Wam się to śmieszne, ale kiedy widziałam jakiś kawałek szkła, z którym nikt nie wie co począć, lubiłam go wykorzystywać do rysowania rozmaitych kształtów na mojej skórze.
Rysowanie było moją pasją. Jednak do tego rysowania nie potrzebowałam ołówka ani gumki do ścierania. Moim ołówkiem była żyletka, a gumką do wycierania ran, bandaż, którym tylko je zakrywałam. Tak samo jest z gumką, której dzieci używają w szkole do wycierania błędów- zakrywają błąd, ale go nie likwidują. W ich umysłach jest świadomość tego, że popełnili błąd, który mogą powtórzyć w niedalekiej przyszłości.
Szkło z głuchym dźwiękiem opadło na podłogę kiedy zobaczyłam w przejściu znajomą sylwetkę. Przedmiot, który trzymał przed chwilą w swojej dłoni upadł na drewnianą posadzkę. Otworzył szeroko w oczy a jego usta lekko się rozchyliły jakby nie wierzył w to co widział. Spojrzał na mnie zmartwiony i powoli podszedł do mojego skulonego ciała.
Spodziewałam się tego, że niczym pan młody, podniesie mnie i położy na niedaleko stojącej kanapie ale zamiast tego w milczeniu położył się tuż obok mnie na podłodze i wlepił swój wzrok w sufit. Przez chwilę między nami zapanowała niekomfortowa cisza a ja spróbowałam przetworzyć sobie w głowie wszystkie wydarzenia minionego dnia. Przymykając powieki, splótł swoje dłonie ze sobą, próbując powstrzymać niekontrolowany dreszcz, który po chwili przeszedł przez jego ciało. Cały drżał jakby z zimna, ale przecież biło od niego niesamowite ciepło.
Ale dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że to nie było to zdrowe ciepło, które biło od każdego zdrowego fizycznie człowieka, ale to, które występowało przy gorączce. Dotknęłam dłonią jego czoła i natychmiast ją zabrałam, kiedy zetknęła się z jego rozpalonym czołem.
- O mój Boże, ty masz gorączkę! - krzyknęłam i już podnosiłam się do pozycji siedzącej kiedy jego dłoń mi w tym przeszkodziła. Zawisł nade mną, opierając swoje dłonie po obu stronach mojej głowy. Jego oczy intensywnie się we mnie wpatrywały, kiedy dostrzegłam w nich niezdrowy blask. Nie wiedząc kiedy, szkło, które dotychczas leżało przy moim udzie znalazło się w jego dłoniach. Nie mogąc go przed tym powstrzymać, przeturlał się z powrotem na podłogę. Ponownie wlepił swój wzrok w sufit i uniósł do góry swoją zdobycz.
- Zadzwoniłaś do mnie tylko po to... - przerwał, przyglądając się kawałkowi szkła, który obracał w swoich palcach - ... żebym zobaczył jak się okaleczasz? - przestał go obracać i po chwili położył przedmiot obok siebie. Przewrócił się na lewy bok tak aby mieć na mnie lepszy widok. Odruchowo zrobiłam to samo więc po chwili leżeliśmy, mierząc się nawzajem spojrzeniami. W jego oczach było tyle emocji, że ledwo co mogłam odróżnić jedno od drugiej. Szok mieszał się ze zmartwieniem, strachem oraz... zniesmaczeniem. Przygryzł wnętrze policzka i nawet nie wiedząc kiedy, ostrze znowu znalazło się w jego dłoni. Otworzyłam szerzej oczy kiedy dotarło do mnie co ma zamiar zrobić.
- NIE! - krzyknęłam, ale było już na to za późno. Chłopak podwinął rękawy swojej bluzy, odsłaniając świeże rany. Skrzywiłam się na myśl o tym, że kiedy wrócił do domu znowu to zrobił.
Resztkami sił wyrwałam szkło z jego dłoni, które z głuchym dźwiękiem opadło na podłogę. Zapłakałam głośno kiedy zobaczyłam, świeżą ranę zdobiącą jego nadgarstek.
Harry widząc moją reakcję wtulił się w mój bok i tak samo nieszczęśliwy jak ja, zaczął płakać ze mną.

***

~Bez perspektywy~

W chłodną, letnią noc, kiedy już wszyscy leżeli w swoich ciepłych łóżkach, zatracając się w objęciach morfeusza nie byli nawet świadom tego co dzieje się w jednym z mieszkań na Belgrave Square
Na ten widok pewnie wielce by się wzruszyli, może nawet i zapłakali. Zapłakali na widok dwójki młodych ludzi, którzy wtuleni w siebie leżąc, zaczęło im brakować sił na wylewanie z siebie łez czy okaleczanie się. 
Zapadali w sen, powoli, a potem nagle i całkowicie. Tylko on pozostał na powierzchni, aby uświadomić sobie, że to co robi jest złe. Wiedział, że nie może stać się ważnym elementem jej życia, jej układanki, kiedy do której zostanie dodany rozbryzga się na milion kawałeczków, pozostawiając jej serce rozcięte na pół, którego nikt nie zdoła już posklejać.
I chociaż bardzo chciał być osobą, której uda się je naprawić wiedział, że nią nie będzie. 
Jemu samemu przydałby się klej, który poskleja jego kontrakt z życiem, który w ostatnim czasie został unieważniony a już wkrótce zostanie spalony i wydalony do biosfery, aby tam zniknąć na zawsze z obezwładniającym go żalem i cierpieniem. 



* nazwa autentyczna, ulica znajdująca się nie daleko miejsca zamieszkania Blair czyli Belgrave Square, dalsza część adresu Harry'ego jest przypadkowa 

**ciąg przypadkowo wpisanych cyfr XD



***

Matko, naprawdę bardzo Was przepraszam, że rozdziały pojawiają się średnio co dwa tygodnie, ale w ferie nie miałam weny. Niemalże się zmuszałam, żeby napisać chociażby linijkę rozdziału, ale w efekcie wszystko usuwałam i pisałam od nowa. 
Jestem w drugiej klasie gimnazjum więc razem z moją grupą pracujemy nad projektem, który musimy zaliczyć w czerwcu, czyli ogólnie mamy zapieprz jakich mało, a mam jeszcze zajęcia dodatkowe. Nie mówiąc tu już o nauce, która ostatnio w ogóle mi nie idzie. 
Przepraszam i teraz postaram się dodawać rozdziały co tydzień.

Jest mi bardzo przykro z powodu tak małej liczby komentarzy chociaż wiem, że jest to po części też moja wina, ale przy ok. 55 czytelnikach spodziewałam się czego więcej.



10 komentarzy:

  1. przede wszystkim przepraszam za pisanie z anonima. jestem na telefonie i nie chce mi sie logowac.
    Twojego bloga znalazlam wczoraj, czytalam go do 1 w nocy kiedy stwierdzilam, ze bedzie problem ze wstaniem do szkoly.
    Twoj blog jest inny, Harry jest inny, bo nie jest jakims ksieciem na bialym koniu bez skazy, sam ma problemy. moze nie sa latwe ale mi sie ogolnie idea Harryego w tym opowiadaniu podoba. to jak opisujesz ich uczucia jest.. cudowne, swietne, na tyle, ze czuje sie jakbym to ja tam byla.
    nie wiem co napisac dalej, bo przed chwila wstapam zeby przeczytac ten rozdzial. masz niesamowity talent i pisz, rozwijaj go, bo nie ma sensu, zeby sie zmarnowal :)
    ~Dzoana

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny rozdział, mieć taki talent jak ty to jak wygrać życie :(
    Życzę powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału ♥
    @rhytmixings

    OdpowiedzUsuń
  3. chciałabym mieć taki talent jak ty.. płaczę za każdym razem czytając twoje rozdziały. a może po prostu to depresja, w końcu i tak ryczę całymi dniami.. kocham Cię bardzo mocno, jak najwięcej weny kochanie <3 @luvmyjustinxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział! Popłakałam się. Jesteś niesamowita, twój sposób pisania i twój talent powalają na kolana. Ily <3

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest niesamowite. Piszesz tak dobrze, że mam wrażenie, jakbym czytała prawdziwą książkę, którą napisała osoba dorosła i doprawdy zadziwia mnie fakt, że jesteś tak młoda, a posiadasz tak ogromny talent. To jest piękne. Niecodzienna historia, relacja między Harrym i Blair, która nie jest zwykłym, płytkim romansem. Z każdym rozdziałem zadziwiasz mnie jeszcze bardziej. Czekam niecierpliwie na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Poprostu kocham te opowiadanie, jest takie prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń
  7. Przperaszam, że dopiero teraz, ale jakoś nie miałam jak się zebrać z napisaniem komentarza. Rozdział jest taki słodki i to jak Harry leci do niej pomimo gorączki jest takie urocze.
    Zaciekawił mnie ten chłopiec i w sumie to już się domyślam o co chodzi XD
    Czekam na następny rozdział
    @JaZiemniak_

    OdpowiedzUsuń
  8. dopiero co zaczelam czytac a juz kocham to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten blog jest świetny. Już się rozpisałam na twoim tt więc tu odniosę się tylko co do rozdziału.
    I że Harry przyjechał do niej od razu chociaż nie znał konkretnego powodu. Na początku myślałam że ma jakieś włamanie czy coś a tu burza xD I ta końcówka... Matko :o
    Życzę duuużo weny skarbie :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Dawno nic nie czytałam, ale już to nadrabiam :) Ja jestem w 1 liceum i też nie mam na nic czasu... Pamiętam, jak w drugiej klasie gimnazjum miałam ten projekt + kółko filmowe, teatralne, biologiczne, chemiczne, geograficzne, matematyczne, polonistyczne, dodatkowy w-f i angielski + chór.. taa xd wiem, co to znaczy nie mieć czasu ;) Nie mam ci tego za złe, bo wynagradzasz czekanie wspaniałymi rozdziałami. Uwielbiam czytać twoją historię, bo zawsze daje mi do myślenia. Jak dla mnie jest trochę za dużo opisów, a za mało samej akcji czy dialogów, ale to tylko taka malutka uwaga. W żaden sposób nie umniejsza to jakości opowiadania :) A tak w ogóle, to jestem zaskoczona, że jesteś w druguej gimnazjum.. mile zaskoczona ;) Jeszcze nie zdarzyło mi się czytać aż tak dobrego bloga kogoś młodszego, a zwłaszcza w wieku mojego brata, który nigdy przenigdy nie zdobyłby się na takie przemyślenia :) Uważam, że reprezentujesz swoim pisaniem bardzo wysoki poziom. Ochh.. rozpisałam się 'trochę'.. Na koniec radzę ci nie przejmować się ilością komentarzy. Liczy się jakość, a nie ilość xd Nie zmusisz ludzi do komentowania, a przejmując się tym, szkodzisz tylko i wyłącznie sobie. Że tak powiem kolokwialnie: 'olej ich!'. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń