05 stycznia, 2014
Rozdział piąty ,,Wyrok"
,,Nasza historia składa się z trzech części: początku, środka i końca. I choć w ten sposób rozwija się każda historia, nadal nie mogę uwierzyć, że nasza nie będzie trwała wiecznie" - Nicholas Sparks
~Harry~
Bezsilność przychodzi do nas w najmniej oczekiwanym momencie. Odbiera nam zdrowe myślenie oraz przyćmiewa zmysły. Nie umiemy jej pokonać ponieważ jest silniejsza od nas choć sama w sobie bardzo słaba. Poddajemy się bez walki. Jesteśmy słabsi nawet od bezsilności, która ciągle nas przytłacza. To trochę paradoksalne kiedy ludzie nie umieją wygrać z czymś co towarzyszy im nieprzerwanie przez całe życie, kiedy mają możliwość zapoznania się z tym jakże ciekawym zjawiskiem, odnaleźć jego słabe punkty i wygrać. Każdy z nas jest bezsilny, tylko niektórzy uparcie żyją w przekonaniu, że jest zupełnie inaczej. Nie umiem ocenić tego czy ich postępowanie jest dobre czy złe bo ja sam żyłem w przekonaniu, że jestem słaby i nic ani nikt nie zdoła tego zmienić. Są takie momenty, w których czuje, że wszystkie negatywne emocje, które gnieździły się wewnątrz mnie przez bardzo długi czas chcą wypłynąć i zostawić po sobie niemiłą pamiątkę na moim ciele. Bezsilność występuje wtedy kiedy nie mamy kontroli nad tym co się dzieje w naszym życiu. Nie umiemy temu zaradzić ani tego powstrzymać.
Poddajemy się bez walki, ale dlaczego? Przecież każdemu z nas od dzieciństwa było wmawiane że warto spełniać swoje marzenia i wytrwale do nich dążyć nie zważając na przeszkody, które zostały ustawione po drodze. Dążenie do marzeń jest wojną a walką, która jest jej niewielką częścią, warunki, które musimy spełnić żeby nasze marzenie zostało zrealizowane. Są marzenia małe i większe, ale każde z nich ma jednakową wartość gdyż oznaczają one radość, która mimo tego, że jest chwilowa, daje poczucie spełnienia i ulgi.
Nadal miałem trudności w rozgryzieniu tej dziewczyny. Jej marzenie dla niektórych osób mogło się wydawać absurdalne za to ja ją doskonale rozumiałem. Czasem problemy, które nas otaczają bywają tak przytłaczające, że jedynym i ostatecznym rozwiązaniem jest zniknięcie na zawsze. Miała marzenie, które nie było zbyt wygórowane. Chciała być szczęśliwa i móc w pełni cieszyć się każdym nadchodzącym dniem. Każdy składając komuś życzenia na urodziny bądź inną okazję pragnie abyśmy byli zdrowi i szczęśliwi, bo zdrowie i szczęście idzie ze sobą w parze. Kiedy dopisuje nam zdrowie, jest szansa na to, że wszystko będzie dobrze. Słyszałem już kilkakrotnie takie życzenia i często odnosiłem wrażenie, że tracą one swoją ważność tuż po wypowiedzeniu, bo nic z tego czego mi życzyli, nie miało szansy się jeszcze spełnić.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłem głowę znad prześcieradła zdając sobie sprawę, że znowu zasnąłem na twardym, drewnianym krzesełku, które było ustawione tuż obok jej łóżka. Nadal się nie obudziła. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała kiedy oddychała. Wyglądała tak niewinnie... Nikt nie pomyślałby, że jeszcze kilka dni temu chciała sobie odebrać życie. Była taka spokojna kiedy spała i przyłapałem się na myśleniu o tym, że chciałbym codziennie budzić się i spotykać jej piękną, zaspaną twarz.
Niekoniecznie z tymi szwami i bliznami, które były odzwierciedleniem jej cierpienia. W sumie to dodawały jej pewnego rodzaju szlachetności. Pokazywały przez co przeszła i jak silna była stawiając temu czoła.
Lekarz zmierzył naszą dwójkę podejrzliwym wzrokiem i zaczął coś notować w swoim notatniku. Spojrzałem na zegarek wiszący na przeciwko mnie. Wydawało mi się, że czas mija strasznie powoli. Zawsze kiedy czekam na coś ekscytującego i dającego mi dużo radości czas biegł powoli a wskazówki przesuwały się niechętnie niczym Niall dzielący się swoim jedzeniem z innymi. Natomiast kiedy chcę czegoś za wszelką cenę uniknąć to nim się obejrzę zegar wskazuje godzinę decydującą o wszystkim. Lekarz posłał mi pełne współczucia spojrzenie i kiwnął głową w kierunki drzwi, dając mi tym samym znak, że przyszedł na mnie czas. Zanim podniosłem się z krzesełka na chwilę przystanąłem aby delikatnie ścisnąć jej dłoń. Wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na zbyt dużo ponieważ nawet nie wiedziała kim jestem wobec czego nie czułaby się zbyt komfortowo kiedy dowiedziałaby się, że będąc nieprzytomną, przytulałem ją na co miałem w tamtym momencie szaloną ochotę. Uśmiechnąłem się smutno zanim wstałem i poszedłem za lekarzem. Kiedy znaleźliśmy się na korytarzu dołączył do nas Louis, który jak zwykle w tej sytuacji gładził moje plecy w uspokajającym geście. Byłem mu za to bardzo wdzięczny bo udawało mu się mnie troszeczkę uspokoić. Mimo iż już wielokrotnie przechodziłem przez takie badania, wiedziałem, że dzisiaj będzie zupełnie inaczej. Byłem już dorosły więc lekarze nie zatajali przede mną prawdy, tak jak to robili kiedy zachorowałem w wieku sześciu lat. Wtedy było mi wmawiane, że wszystko będzie dobrze, a jedna operacja, może mi uratować życie. Kiedy nie przyniosła ona oczekiwanego efektu miałem dwanaście lat. Wtedy powiedzieli mi prawdę. Prawda, nawet ta najsmutniejsza wywołuje u nas mieszane uczucia. Nie lubimy być okłamywani, ale czasem po prostu lepiej jest gdy o czymś nie wiemy. Nie byłem zbytnio zaskoczony faktem, że było ze mną coraz gorzej. Wiedziałem to nawet bez pójścia do lekarza. W środku czułem, że coś jest nie tak i że nie długo będzie mi dane cieszyć się beztroskim stylem życia. Prawdę mówiąc moje życie nigdy nie było beztroskie nawet w najmniejszym stopniu.
Kiedy dotarliśmy do gabinetu zabiegowego Louis został poproszony o wyjście na co automatycznie zacisnąłem usta w cienką linię. Wiedziałem, że tak będzie ale w głębi duszy miałem nadzieję, że tym pozwolą mu zostać.
Nie wiedziałem o kogo bardziej się martwiłem. O Blair czy siebie samego.
Pielęgniarka wskazała mi skórzany fotel obok, którego stała już przygotowana probówka. Usiadłem na niego i wysunąłem podłokietnik, na którym oparłem swoje łokcie. Podwinąłem rękawy swojej bluzy i wystawiłem zewnętrzną stronę lewej ręki w kierunku pielęgniarki wiedząc, że tam będzie jej się najłatwiej wkuć. Nie do końca to przemyślałem, bo kiedy pielęgniarka wbiła strzykawkę po chwili napełniając ją czerwoną cieczą posłała mi pytające spojrzenie.
- Co ci się stało w dłoń, Harry?- zapytała ciepłym głosem wyjmując strzykawkę z mojej dłoni, a następnie przycisnęła do nadal krwawiącego miejsca wacik kosmetyczny. Zgiąłem rękę w pół wiedząc, że powinienem tak zrobić, jeśli nie chcę aby moja ręka stała się obrzmiała i sina. Lekarze znali mnie tu po imieniu. Spędziłem w tym szpitalu większą część mojego życia więc zdążyłem się zapoznać praktycznie ze wszystkimi lekarzami oraz pielęgniarkami. Najbardziej wstyd było mi za to, że chociażbym się starał ze wszystkich sił to nie mogę sobie przypomnieć imienia i nazwiska pielęgniarki, która właśnie przed chwilą pobrała mi krew. Mimo tego, że ona jako pierwsza wykonała na mnie ten zabieg to jej nazwisko wyleciało mi z głowy. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie tamtego wydarzenia. Mały, zapłakany chłopczyk, który mdlał na widok krwi nie chciał umierać a szpital oraz chorobę traktował jako swoje największe przekleństwo.
- Odpowiesz mi?- z przemyśleń wyrwał mnie natarczywy głos kobiety. Podniosłem nieprzytomnie wzrok i zmierzyłem ją wzrokiem. Uniosła lewą brew do góry czekając na moją odpowiedź. Zmarszczyłem brwi w myślach tworząc najbardziej wiarygodną historię, w którą mogłaby uwierzyć. Kiedy nie zdołałem nic wymyślić, powiedziałem to co mi ślina na język przyniosła.
- Bolała mnie więc ją sobie owinąłem- odpowiedziałem drżącym głosem na co mentalnie się spoliczkowałem. Dopiero potem dotarło do mnie jak idiotycznie to zabrzmiało. Może to było mało istotne w tamtym momencie, ale przypomniałem sobie, że ma na imię Madison.
Wszystkie wspomnienia wróciły. Kiedy przywieźli mnie tu jako sześciolatka nie mającego pojęcia o życiu, kiedy siłą zmuszali mnie do chodzenia na badania oraz inne równie upierdliwe zabiegi, kiedy uciekałem i chowałem się w pokoju pielęgniarek. Zwykle kończyło się to wielką awanturą ale Madison była inna. Traktowała mnie jak równego sobie, jak dorosłego człowieka a nie upierdliwego gówniarza, który sprawiał wszystkim wokół kłopot. Było mi wstyd za to, że zapomniałem imienia osoby, która pomogła mi przez to wszystko przejść.
Chociaż było to wymuszone to szeroko się do niej uśmiechnąłem a ona odwdzięczyła mi się tym samym. Podeszła do mnie i potargała lewą dłonią moją bujną czuprynę, tak jak to kiedyś robiła zanim jej nie straciłem. Kilka kosmyków opadło na moją twarz, które od razu odgarnąłem. Oddech uwiązł mi w gardle kiedy zobaczyłem na swojej dłoni całą garść włosów. Kobieta zauważyła to i delikatnie klepiąc mnie po ramieniu zabrała włosy z mojej dłoni, następnie wyrzucając je do kosza. Chyba niedługo będę zmuszony wrócić do swojej starej fryzury. Ta myśl wywołała u mnie panikę.
Co Blair powie na to, że nagle z moich bujnych loków została jedynie obrzydliwa łysina? Nawet nie wiem czemu pomyślałem o niej w taki sposób. Nie powinno mi nawet przejść przez myśl, że jest na tyle powierzchowna, że ocenia innych po wyglądzie zewnętrznym a nie wewnętrznym. Jednego byłem pewien. Nie będę w stanie długo ukrywać przed nią faktu o moim aktualnym stanie zdrowia.
Kobieta stanęła obok mnie i dźwięcznie się zaśmiała.
- To nie do wiary! Przerosłeś mnie już o jakieś trzy głowy!- zaśmiałem się razem z nią kiedy chwyciła w dłoń jeden z moich dołeczków w policzkach i delikatnie go pociągnęła. Nie zastanawiając się nad konsekwencjami swojego zachowania przyciągnęłam Madison do swojej piersi aby zamknąć jej drobne ciało w mocnym uścisku. O dziwo nie odepchnęła mnie. Wręcz przeciwnie. Przyciągnęła mnie jeszcze bliżej swojego ciała gładząc mnie po plecach. Wdychałem jej zapach, który czułem za każdym razem kiedy jako mały chłopiec i już trochę większy przychodziłem do niej w nocy, kiedy miała dyżur i wypłakiwałem się w jej ramię bądź po prostu z nią rozmawiałem.
- Nie jesteś jeszcze przegrany, Harry. Wszystko będzie dobrze- przemawiała do mnie cichym i spokojnym głosem a ja z trudem powstrzymywałem się od płaczu. Poczułem nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej. Właśnie to miejsce zabrało mi fragment dzieciństwa. Kiedy koledzy kopali piłkę, imprezowali i umawiali się z dziewczynami ja spędzałem ten czas w szpitalu użalając się nad sobą. Kiedy opuszczałem to miejsce zdawało mi się, że jestem już całkowicie zdrowy fizycznie. Pod tym drugim aspektem z dnia na dzień było coraz gorzej. Szpital stał się moim drugim domem tak samo jak dla mojej rodziny. Z perspektywy czasu widzę jak nieodpowiedzialny byłem i jak wiele zmartwień im sprawiłem.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie, kobieta zbliżyła usta do moich uszu i wyszeptała słowa, które przyprawiły mnie o szybsze bicie serca.
- Melody nadal tu jest...- powiedziała patrząc mi prosto w oczy. Otworzyłem szerzej usta próbując przetrawić to co mi właśnie powiedziała. Poczułem jak uginają się pode mną kolana a obraz traci na ostrości. Madison delikatnie popchnęła mnie na fotel pytając czy wszystko w porządku.
Retrospekcja
- Obiecaj, że wrócisz- powiedziała drżącym głosem kiedy bawiła się rurkami od aparatury. Był marzec dwa tysiące siódmego roku. Harry opuszczał ten budynek jako zdrowy chłopiec, który może wrócić do swojego z pozoru beztroskiego stylu życia. Nie wiedzieli, że to co dzieje się u niego w domu i szkole jest dalekie od normy. Odrosły mu już wszystkie włosy. Były tak samo brązowe i kręcone jak kiedyś. Na jego twarzy ponownie zawitał uśmiech. Mimo iż był udawany to pojawiał się za każdym razem kiedy ją widział. To tak zwany uśmiech przez łzy, tyle, że nie były one widoczne. Były ukryte głęboko w jego wnętrzu wypalając coraz to większą dziurę w psychice, której żadne lekarstwo nie zdoła załatać. Siedział na krześle obok spakowanej torby. Opuszczał to miejsce raz na zawsze jednak wiedział, że nie umie odejść bez pożegnania. Spędził tu bardzo dużo czasu, ale w głębi duszy wiedział, że wcale nie będzie za tym tęsknić. Nie będzie tęsknił za śmieciowym jedzeniem, zrzędzeniem starych pielęgniarek, rykiem karetek o czwartej nad ranem, ciągłego wbijania igieł w jego skórę czy śnieżno białą pościelą. Musiał powiedzieć jej coś co chociaż trochę podniosłoby ją na duchu. On odchodził a ona tu zostanie. Nie chciał jej tego robić jednak wiedział, że skoro już wydobrzał musi wrócić do nauki i wieść takie życie jak przedtem. Nie chciał wrócić do dawnego życia. Władały nim sprzeczne emocje. Tak bardzo jak chciał tu zostać tak bardzo chciał stąd odejść.
Oblizał swoje różowe wargi i spojrzał niepewnie na dziewczynę. Słyszał co lekarze mówili kiedy się z nimi mijał wchodząc do sali. Mimo iż nawet przez chwilę nie dopuszczał do siebie tej myśli wiedział, że jego przyjaciółka powoli kończy swoją grę. Ludzie pracujący w szpitalu wiedzieli, że byliśmy tylko dziećmi więc ze wszystkich sił starali się umilić nam dni nasączone bólem oraz cierpieniem spowodowane chorobą. Chcieli też odpędzić myśli związane ze śmiercią, która mogła na nas czekać tuż za rogiem.
-Mama powiedziała mi, że jestem już zdrowy- powiedział cicho, bojąc się jej reakcji. Ku jego zdziwieniu dziewczyna delikatnie uniosła kąciki swoich ust i ścisnęła jego dłoń. Była tak chuda iż wydawało się, że gdy tylko wstanie, jej nogi zegną się wpół.
-Będę ciebie odwiedzać - nie umiał kontrolować łez wypływających z jego oczu. Dziewczyna leżała patrząc na niego spod przymkniętych powiek. Kiedy spotkała Harry'ego po raz pierwszy jej włosy sięgały aż do bioder. Chłopiec bardzo lubił się nimi bawić i kiedy pewnego dnia przyszedł a na jej głowie nic z nich nie zostało rozpłakał się jak małe dziecko, którym tak naprawdę był.
Kiedy znowu na nią spojrzał jej oczy się zamknęły a maszyny, do których była podłączona zaczęły przeraźliwie piszczeć. Nim się obejrzał został stamtąd wyprowadzony i zaprowadzony do swojej mamy, która była równie zdezorientowana jak on. Podbiegł do niej i z całej siły przytulił się do jej ciepłego ciała. Kobieta zaczęła delikatnie gładzić jego włosy przemawiając do nim cichym i spokojnym głosem. Chłopiec zaniósł się historycznym płaczem a ludzie przechodzący obok posyłali im pełne współczucia spojrzenia.
Mimo tego, że do tego szpitala wrócił jeszcze nie jednokrotnie, nigdy się nie dowiedział czy przeżyła.
Koniec retrospekcji
Kiedy obraz nabrał na ostrości a ja ocknąłem się odpychając od siebie wszystkie negatywne wspomnienia związane z tamtym okresem czasu, podniosłem się do pozycji siedzącej po czym ponownie zostałam przyparty do szpitalnego łóżka przez czyjąś silną dłoń. Złapałem się za głowę kiedy niemiłosierny ból pulsujący w skroniach wrócił ze zdwojoną siłą. Dopiero teraz zwróciłem na niego uwagę. Na co dzień jakoś mi nie przeszkadzał.
W jednym momencie poczułem nagłą potrzebę sprawdzenia czy u Blair wszystko jest w porządku i czy zdążyła już się wybudzić kiedy mnie przy niej nie było. Chciałem być pierwszą osobą, która wtedy przy niej będzie. To było jedno z nielicznych marzeń, które nie znajdowało się na mojej liście.
Otworzyłem ponownie oczy i kiedy spojrzałem w bok zobaczyłem Louisa, który siedział na krzesełku tuż obok mojego łóżka. Kiedy zobaczył, że otworzyłem oczy podniósł lewą brew do góry.
- Zemdlałem, prawda?- kiedy zadałem to pytanie mocno zacisnąłem powieki jakbym bał się odpowiedzi.
- Tak- powiedział zbolałym tonem.
Szok po usłyszeniu informacji, na którą czekałem od bardzo dawna powoli mijał i został zastąpiony strachem. Naprawdę było ze mną aż tak źle?
- Kurwa... - mruknąłem cicho pod nosem kiedy wstałem i zobaczyłem, że zostałem podłączony do kroplówki. Musieli zdjąć ze mnie bluzę więc teraz każdy mógł zobaczyć moje bandaże w pełnej okazałości. Dziwiłem się tylko temu, że mi ich nie zdjęli. Nie żebym narzekał. Rozejrzałem się po jasnym pomieszczeniu i zobaczyłem, że za oknem panował już półmrok. Louis wstał i bez słowa wyszedł zostawiając mnie samego a po chwili wrócił z lekarzem u boku.
-Harry, zdejmij z siebie wszystkie metalowe rzeczy i zostaw je tutaj. Musimy zrobić tobie tomografię- powiedział poważnym tonem na co zrobiłem zbolałą minę. Kilka lat temu wychodząc stąd myślałem, że nie będę już musiał przechodzić przez ten cały koszmar. Z grymasem wymalowanym na twarzy zdjąłem z siebie całą biżuterię i położyłem ją na szafce. Wszyscy wokół mnie wydawali się być lekko przybici a ja nie miałem zielonego pojęcia o co może im chodzić. Po chwili w sali pojawiła się pielęgniarka z wózkiem. Wywróciłem oczami. No tak, procedury. Niechętnie na niego usiadłem i pozwoliłem aby zaprowadzili mnie do innego pomieszczenia. Rozejrzałem się wokół. Na poczekalni czekała już na mnie mała grupka ludzi. Zayn, Adrienne, Niall oraz Perrie patrzyli na mnie z zatroskanym wyrazem twarzy. Nie mogłem odgadnąć co takiego kryło się w ich spojrzeniach, że i ja zacząłem się martwić o to, że coś złego stało się Blair. Nie wiem dlaczego w tamtym momencie pomyślałem akurat o niej. Podziwiałem ją. Podziwiałem ją za wszystko. Za to jaka silna była. Za to jak znosiła poruszanie się na wózku. Ja byłem zmuszony do zaledwie kilkuminutowego siedzenia w takim "środku transportu" a już miałem serdecznie dosyć. Louis towarzyszył mi dopóki młoda pielęgniarka nie odprawiła go skinieniem głowy przed drzwiami wejściowymi. Ścisnął moją dłoń zanim odszedł zostawiając mnie w zupełnym osłupieniu. Wiedział o czymś o czym ja nie wiem. Coś musiało być nie tak i starał się za wszelką cenę ukryć to przede mną. Miałem złe przeczucia co do tego, że to w dużym stopniu mogło dotyczyć stanu zdrowia Blair. Nie myślałem w tamtym momencie o sobie. Potrzebowałem tylko zapewnienia o tym, że wszystko z nią w porządku. Kiedy zostałem wprowadzony do niewielkiej sali, zobaczyłem wąski tunel oraz kładkę, na której będę musiał się położyć. Powoli podniosłem się z wózka a pielęgniarka w pełni gotowości stała i czekała na moment, w którym będzie musiała mnie złapać. Czułem się jak sierota nieboska. Samodzielnie położyłem się na kładce i kiedy dwie pielęgniarki zapinały mi pasy miałem ochotę krzyczeć, uciekać i już nigdy nie wracać. Oczywiście nie zrobiłem tego. Zamiast tego spojrzałem w bok i zobaczyłem jak w pomieszczeniu obok, które można było zobaczyć przez szklaną szybę stało trzech mężczyzn. Jeden z nich ubrany był w biały kitel a reszta przyodziała zielone uniformy. Ten w białym kitlu przyglądał mi się uważnie przez jakiś czas zanim nacisnął czerwony przycisk. Wjechałem do tunelu, w którym przywitało mnie gorące powietrze oraz jaskrawe światło. Spojrzałem na swoje ciało i mogłem zobaczyć dwie jaskółki, które zostały wytatuowane na moim ciele. Nie mogłem wziąć nawet jednego konkretnego oddechu więc zacząłem się niespokojnie wiercić, zdając sprawę z tego, że nie powinienem był tego robić bo to tylko utrudni przeprowadzenie badania. Nagle znieruchomiałem kiedy usłyszałem karcący mnie głos z głośników, który kazał mi przestać. Pozostałem w jednej pozycji a następnie zamknąłem oczy widząc, że promień został nakierowany na moje ciało. Moje serce biło jak oszalałe, zabierając dech w piersiach tak jak zawsze przy robieniu tego badania. Poczułem metaliczny smak w ustach. Lekarze ostrzegali mnie kiedyś przed tym, że to może się wydarzyć, ale byłem lekko zdziwiony ponieważ stało się to po raz pierwszy. W moje ciało uderzył chłód kiedy powoli zostałem wysunięty z tunelu. Odetchnąłem z ulgą kiedy mogłem już swobodnie poruszać swoimi dłońmi i nogami. Spojrzałem ukradkiem na lekarzy za szybą, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali co chwilę na mnie spoglądając. Czułem, że coś jest nie tak. Po chwili usiadłem na wózku i pielęgniarka zaprowadziła mnie do innego pomieszczenia, w którym stał jedynie regał z książkami, drewniany stół oraz dwa metalowe krzesła. Gabinet lekarski. To właśnie tutaj nie chciałem być. Pielęgniarka zostawiła mnie samego a ja ze wszystkich sił starałem się powstrzymać moje dłonie od drżenia. Po chwili ciszy moje myśli nakierowały się na Blair. Do tej pory nie wiedziałem czy się obudziła i czy wszystko z nią w porządku.
Odwróciłem swoją głowę w kierunku drzwi kiedy usłyszałem zbliżające się kroki. Do gabinetu wszedł wysoki mężczyzna ubrany w biały kitel, który najwyraźniej musiał być moim lekarzem. Na mojej twarzy pojawił się grymas kiedy tylko usiadł za biurkiem. Kilka plików kartek, które jeszcze chwilę temu dzierżył w dłoniach znalazły się na biurku. Potarł palcami wskazującymi swoje powieki i ziewnął. Wyglądał na naprawdę bardzo zmęczonego. Bałem się tego co za chwilę usłyszę. Nie chciałem być znowu chory. Kiedy lekarz najwyraźniej nie miał zamiaru zaczynać rozmowy sam to zrobiłem.
- Co ze mną jest?- zapytałem cicho patrząc na niego spode łba. Nerwowo bawiłem się swoimi dłońmi kiedy czekałem na odpowiedź. Mężczyzna w końcu na mnie spojrzał i głośno westchnął. Po chwili otworzył swoje usta i to co się z nich wydobyło przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Właśnie tego chciałem za wszelką cenę uniknąć.
- Obawiam się, że nie możemy już ci pomóc...
***
~jeśli przeczytałeś/aś zostaw po sobie komentarz
Melody wygląda tak:
Przykro mi, że muszę to zrobić, ale niestety, skończyła mi się przerwa, mam mniej czasu na pisanie, więc 20 komentarzy= następny
Dla motywacji powiem Wam, że Blair już w następnym rozdziale się obudzi, a całe opowiadanie zacznie nabierać nieco pozytywniejszego przekazu :)
Dziękuje za dużą ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem!
Kocham Was, @demisiaczek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowny rozdział. Każdy kolejny rozdział przeżywam tak bardzo emocjonalnie. Uwielbiam Twojego bloga, to, w jaki sposób opisujesz te wszystkie emocje, jest niesamowite.Nawet gdybym przeszukała cały internet, nie znajdę równie fantastycznego ff do Twojego.Naprawdę masz talent do pisania. Jest to jeden z moich ulubionych blogów i choć nie zawsze mam dostęp do internetu by skomentować rozdziały, to zawsze je czytam i w głębi duszy, mam nadzieję że nie zabijesz mnie za brak komentarzy do wcześniejszych rozdziałów z mojej strony ;) obiecuję że teraz będę komentować na bieżąco. ♥
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu kolejnego fozdziału :)
@rhytmixings
Ejejejejjeje, no bez takich! Jak to "nie możemy już ci pomoc"?
OdpowiedzUsuńOn nie umrze, no nie? Nie umrze! Blair się obudzi, wszyscy będą zdrowi i wszyscy będą się kochac i wgl!
Kurczę, jestem nieogarnięta, późna godzina, więc jak mi się ua to jutro napiszę coś normalnego, a tymczasem po prostu chcę byś wiedziała, że jestem z tobą :))
A ja powiem tak: mimo iż Cię osobiście nie znam, to jak on umrze, to znajdę Cię, przyjadę do Ciebie, skopię twój tylek i poradzę n nim ziemniaki.
OdpowiedzUsuńNaprawdę ogrom jest juz dookoła nas cierpienia. Dopóki sama swój świat będziesz malowała ciemnymi i szarymi barwami, to taki Twój świat pozostanie. W życiu należy zrozumieć, że to właśnie my trzymamy swoje życie w swoich rękach. Oczywiście nie na wszystko mamy wpływ, ale na to czy jesteśmy szczęśliwi na pewno.
Więcej napiszę jak ty mi odpiszesz... ;)
Na temat stylu to nawet nie M co się powtarzać.
Pozdrawiam serdecznie.
Angel. ♡
JEZUUU KOCHAM TO! Piękne, wspaniałe, najlepsze! Biedny Harry:(
OdpowiedzUsuńTak wspaniale to wszystko opisujesz, kocham to! Dziękuję za dedykację, promyczku! ILY
Jeju,.twoje przemyslenia są niesamowite! :)
OdpowiedzUsuńNa prawdę, podziwiam cię :*
Płaczę sobie... Nie nic.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny oczywiście i mam nadzieję, że następny pojawi się jak najszybciej.
Genialny blog.. Momentami czuję, jakbym to ja pisała. Czekam na następny rozdział :**
OdpowiedzUsuń@Epic40713354 <3
Boże, kocham to. Wspaniałe, świetnie to wszystko opisujesz. Zakochałam się, czekam na następny. Życzę duuużo weny xoxo
OdpowiedzUsuńNie mow ze Harry umrze.! O.o
OdpowiedzUsuńNie rob mu tego:(
Rozdzial mimo ze taki jakis smutny to i tak mi sie podoba:)
Czekam na next'ai weny.!:D
Klaudia.xd
Cudowne opowiadanie! Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNo, ten rozdział był naprawdę ciekawy. Trochę się zawiodłam, bo miałam nadzieję, że Blair się w końcu obudzi. No, ale będę musiała sobie jeszcze poczekać. Nie spodziewałam się, że Harry jest chory. Boże, przez ile on jeszcze będzie musiał przejść? I jeszcze te słowa lekarza na samym końcu. Harry nie może umrzeć. Proszę cię, spraw żeby nie umarł. Czyli Melody żyje, tak? Mam nadzieję, że Hazz już niedługo się z nią spotka. Swoją drogą, to trochę dziwne, że lekarze nie odwinęli jego bandaży. Jestem ciekawa, dlaczego? Tak, czy siak, znów mnie porwałaś w swój świat i jestem ci naprawdę wdzięczna. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, tym bardziej, że Blair się w końcu obudzi.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się mocno ;**
P.S. Wcześniej komentowałam z innego konta. Mój komentarz był pod każdym rozdziałem, więc chciałam cię tylko zawiadomić, że nie straciłaś czytelniczki ;))
Piękne :**
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga.
OdpowiedzUsuńZnalazłam go jakiś czas temu, zapisując link by w wolnej chwili zapoznać się z nim bliżej. Kompletnie o tym zapomniałam i dopiero teraz ponownie go odwiedzam.
Planowałam przeczytać wszystkie rozdziały i pod ostatnim dodać jeden porządny komentarz, jednak nie wytrzymałam.
Każdą wolną chwilę poświęcam na przeczytanie kolejnego rozdziału, mimo tego że praktycznie nie mam teraz na nic czasu.
Poruszasz niesamowicie trudne tematy, a Twoje przemyślenia są bardzo dojrzałe i trafne. Kocham tego bloga za to, że jest nieprzeciętny i oryginalny. Nijak ma się do setek durnych ff o chłopakach z 1D spotykających fankę i zakochujących się w niej na zabój. To opowiadanie jest przesiąknięte smutkiem i krzykiem o pomoc. Przy drugim rozdziale ryczałam jak głupia, a wiedz, że nigdy mi się to nie zdarzyło przy ff.
Jeszcze raz powiem, że kocham tego bloga za wspaniały pomysł i tematykę. Jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek go skrytykował - NIE PRZEJMUJ SIĘ! Jego lektura jest ciężka ze względu na problemy które porusza, dlatego podoba się ludziom oczytanym i dojrzałym.
Dziękuję Ci za to, że masz tak wspaniały styl i tak prawdziwe opisujesz emocje, dzięki temu mogę na chwile zapomnieć o swoich problemach i uświadomić sobie, że zawsze mogło być gorzej.
Nie przestawj pisać, jesteś w tym znakomita! a ja będę przeklinać, bo jest 2 w nocy i muszę iść spac, by jutro czegokolwiek sie nauczyc, przez co nie mogę dalej czytać :/