Rozdział dedykuję Oldze, która wymyśliła nazwę tego opowiadania. Dziękuje ci za to, że pomogłaś mi przejść przez ten trudny okres. Potrzebuję Cię tak, jak anioł potrzebuje swych skrzydeł, żeby móc latać. Nigdy nie odchodź, jesteś dla mnie bardzo ważna.
***
,,Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami." - Cassandra Clare w książce ,,Miasto Szkła"
***
~Blair~
Mój płacz w przeciągu kilku sekund zamienił się w histerię. Byłam niemalże pewna, że moi sąsiedzi usłyszeli co się ze mną dzieje i mieli tego serdecznie dosyć. Mocno szarpnęłam swoim ciałem tak, że po chwili leżałam skulona na podłodze. Kiedy moja głowa weszła w kontakt z podłogą poczułam ból, który dosłownie rozrywał moją czaszkę na kawałki. Był tak nieznośny i obezwładniający, że z moich ust wydobył się cichy jęk. Po chwili poczułam ciepłą ciecz, moczącą moje włosy a kilka sekund później mogłam ją zobaczyć na podłodze oraz ubraniach.
Jak to możliwe, że krwawię tak mocno po upadku z zaledwie jednego metra?
Kiedy otworzyłam oczy, obraz stracił na ostrości a cały świat zaczął mi wirować przed oczami. Po chwili namysłu dźwignęłam się na łokciach aby ustawić swoje ciało w pozycji siedzącej, ale poskutkowało to tylko większą ilością siniaków. Bezradnie opadłam z powrotem na podłogę i westchnęłam cicho kiedy zaczęłam analizować wszystkie wady i zalety mojego planu, który miałam zamiar zrealizować. Złączyłam dłonie w mocnym uścisku i przyłożyłam je do piersi. Gdyby ktoś w tamtym momencie wszedł do pokoju pomyślałby, że jestem martwa. Brakowało mi tylko trumny. Kiedy tak leżałam a z mojego ciała wypływało coraz więcej krwi zaczęłam się głupkowato uśmiechać. Nie wiem co było tego przyczyną. Może było to spowodowane dużą ilością straconej krwi? Po chwili wydałam z siebie głośny rechot, który poskutkował okropnym bólem brzucha. Teraz już wiem, czemu tak rzadko się uśmiecham. Cieszyłam się na samą myśl o tym, że wszystko nareszcie biegnie ku końcowi. Już nigdy nie będę musiała znosić bólu, zarówno tego fizycznego jak i psychicznego.
W tamtym momencie była to jedyna rzecz, której tak bardzo pragnęłam. Planowałam ten dzień już od bardzo dawna i nikt nie mógł mi przeszkodzić w realizacji mojego planu. Kiedy coraz dłużej o tym myślałam, zdałam sobie sprawę z tego, że właśnie podjęłam decyzję. Byłam gotowa. Nareszcie mogę to powiedzieć, będąc absolutnie pewną swoich słów.
Chciałam mieć to czym prędzej za sobą. Chciałam móc już rozkoszować się upragnioną wolnością, której tak bardzo pragnęłam przez całe swoje życie.
Nareszcie miałam odwagę aby spełnić swoje marzenia.
A marzenia są po to żeby je spełniać, prawda?
To było ostatnie o czym pomyślałam zanim zaczęłam się kierować w stronę miasta.
Od moich marzeń dzielił mnie zaledwie krok. Po tych marzeniach jest przepaść. Jedna, wielka, niekończąca się przepaść. Ale teraz jestem pewna, że nikt mnie nie złapie. Nikt nie będzie mógł mnie z niej wyciągnąć.
~Harry~
Westchnąłem cicho kiedy w milczeniu stałem na jednym z londyńskich mostów patrząc na swoje odbicie w Tamizie. Była przepiękna pogoda. Słońce przyjemnie grzało, a na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Londyn jest znany ze swojej nieciekawej pogody, kojarzącej się głównie z deszczami, chłodem i ciemnymi chmurami. Wszyscy kojarzą to miejsce jako ponure, deszczowe i pozbawione życia. Dzisiaj było zupełnie inaczej. Pogoda zaskoczyła wszystkich londyńczyków oraz tych, którzy nie mieszkają tu od dawna. Termometry pokazywały ponad dwadzieścia stopni a na ulicy można było dostrzec ludzi ubranych w ubrania z letnich kolekcji.
Pogoda dobrze też działała na humory tutejszych mieszkańców. Uśmiechnąłem się sam do siebie poprawiając bransoletki na nadgarstku, których nie nosiłem zbyt często. Nie lubiłem nosić na dłoniach czegokolwiek.
Kiedy tam stałem z minuty na minutę w mojej głowie zaczęło się rodzić coraz więcej pytań.
Znowu zaczęły mnie nawiedzać myśli samobójcze. Myśli których tak bardzo nienawidziłem i starałem się za wszelką cenę unikać.
Nie chciałem wracać do smutnych momentów w moim życiu, kiedy to zawiodłem mamę, Gemmę ale przede wszystkim samego siebie. Stchórzyłem myśląc, że będzie to jedyny sposób na zapełnienie pustki, która pozostała mi po odejściu ojca.
Przymknąłem oczy pozwalając aby przyjemny wietrzyk rozwiał moje włosy.
Czy naprawdę mógłbym teraz tak po prostu skoczyć? Bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji?
Poczuć się przez chwilę jak ptak? Jak ptak lecący do swojego gniazda.
Zszokowany odsunąłem się od barierki.
Jak mogłem chociaż przez chwilę rozważyć taką opcję?
Na to pytanie najzwyczajniej w świecie nie umiałem odpowiedzieć.
Włożyłem dłonie do kieszeni swoich spodni i powolnym krokiem ruszyłem w stronę parku. Rozkoszowałem się każdym momentem pięknej pogody, wiedząc, że nie prędko to się powtórzy. Kiedy znalazłem się na terenie jednego z największych parków w Londynie, udałem się do dobrze znanego mi miejsca.
Jako mały chłopiec często tu przychodziłem z Gemmą i rodzicami. Byliśmy jedną z tych nielicznych rodzin, na które jakby spojrzeć z boku, wyglądały jak żywcem wyjęte z reklam samochodów, w których można zmieścić całą rodzinę. Tyle, że nasze szczęście nie było udawane. Uśmiechnąłem się pod nosem kiedy wierzchem dłoni pogładziłem korę drzewa, na której wyryte były dwa imiona. Może Wam się wydawać to lekko kiczowate, ale dla moich rodziców to było i jest wszystkim co ma jakiekolwiek znaczenie.
W tych dwóch imionach, wyrytych na korze starego drzewa kryje się historia, historia której nigdy nie miałem odwagi opowiedzieć. Było to dla mnie tak osobiste przeżycie, że wolałem je zachować dla siebie i nie afiszować się z nim.
Zmarszczyłem brwi kiedy poczułem jak moje ciało wiotczeje i powoli osuwa się na ziemię.
Znowu to samo.
Oparłem głowę o korę drzewa i wziąłem kilka głębokich oddechów, próbując zmusić moje organy wewnętrzne do pracy.
Wpadłem w panikę kiedy obraz przed oczami powoli zaczął mi się zamazywać.
,,Harry, jeśli kiedykolwiek to się powtórzy, zadzwoń do mnie lub Gemmy. Rozumiesz?" - usłyszałem za sobą cichy głos mojej mamy.
Chciałem się odwrócić a następnie przytulić ją i zapewnić, że nic mi nie będzie ale kiedy to zrobiłem, nie zobaczyłem nikogo z wyjątkiem drobnej szatynki, siedzącej na wózku. Na jej widok delikatnie się skrzywiłem. Sama myśl o tym, że w tak młodym wieku odebrano jej coś tak cennego, wywoływała u mnie współczucie. Nie chciałem wiedzieć co musi czuć kiedy na lekcjach wychowania fizycznego z przegranej pozycji obserwuje jak jej rówieśniczki z radością kopią piłkę oraz cieszą się ze zwycięstwa. Dołowała mnie też myśl, że sam mogłem doprowadzić się do takiego stanu i usiąść razem z nią na ławce przegranych.
A może to jest właśnie ławka wygranych?
Mierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem nie zmieniając swojej pozycji. Stała kilka metrów przede mną trzymając przy piersi, jak swój najcenniejszy skarb, jednorazową torbę z zakupami.
Jak długo mnie obserwuje?
Westchnąłem z ulgą kiedy mój oddech się ustabilizował a serce biło w miarowym, nieśpiesznym tempie. Najgorsze miałem za sobą. Mogłoby się wydawać, że jej obecność działała na mnie uzdrawiająco.
Wyjąłem z kieszeni telefon aby sprawdzić, która godzina. 15:27. Nie miałem żadnych nowych powiadomień więc schowałem swój telefon z powrotem do kieszeni.
Kiedy uznałem, że jestem gotowy dźwignąłem się na rękach i wstałem lekko się chwiejąc. Otrzepałem swoje spodnie z piachu i odwróciłem się napięcie aby spotkać przenikliwy wzrok niepełnosprawnej dziewczyny. Jej oczy były w odcieniu ciemnej czekolady. Wydawały się być niemal koloru czarnego. Fioletowy sweter idealnie kontrastował z jej bladą skórą, a niebieskie spodnie marmurki doskonale opinały jej zgrabne nogi. Na stopach miała znoszone trampki, a długie kasztanowe włosy kaskadami spływały po jej ramionach.
Nie mogłem wyjść z przekonania, że kiedyś już ją widziałem.
Nadal trwała w tej samej pozycji nie odrywając ode mnie wzroku. Ja natomiast stałem niczym słup soli, dopiero potem zdając sobie sprawę z tego jakie to musi być dla niej niekomfortowe. Zrobiłem mały krok do przodu i niemal zachłysnąłem się powietrzem kiedy mogłem bliżej przyjrzeć się zawartości jej torebki. Spojrzałem w jej przerażone oczy, a ona spuściła głowę szykując się do ucieczki. Nie miałem zamiaru pozwolić jej odejść.
W jej torebce znajdowało się ponad dziesięć opakowań acodinu* i innych środków przeciwbólowych.
*tabletki na kaszel
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Następny rozdział postaram się dodać do końca tego tygodnia.
Kocham Was, @demisiaczek
jejku, nie mogłam się doczekać pierwszego rozdziału, ale już jest *.*
OdpowiedzUsuńświetne!
Rozdział cudowny. Bardzo intryguje mnie ta historia.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
@Malinap_xd
Świetny rozdział. Taki smutny i uczuciowy. Masz naprawdę duży talent. :)
OdpowiedzUsuńhttp://its-like-youre-screaming.blogspot.com
Po prostu piękny <3 Jednak byłabym bardzo wdzięczna gdyby rozdziały były dłuższe. Chcę też dodać, że jest mi przykro, iż musiałaś przechodzić przez te wszystkie trudne rzeczy. Nie chcę Cię prosić, chociaż jestem ciekawa, o opowiadanie mi tego co Ci się przytrafiło, bo wiem, że pewnie niechętnie o tym mówisz. Wiedz, iż nie jesteś sama. Jeśli będziesz miała jakiś problem, zmartwienie lub potrzebowała po prostu pocieszenia to pisz do mnie. Służę pomocą. ILY,
OdpowiedzUsuń@1Directionerka1
dziewczyno, to jest świetne :)
OdpowiedzUsuńz chęcią będę tu wpadać i czytać dalej, powodzenia ci życzę <3
Naprawdę mi sie podoba... @Z_z_2
OdpowiedzUsuńŚWIETNE JUŻ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ NASTĘPNEGO :D
OdpowiedzUsuńŚwietne! takiego opowiadania szukałam jest niesamowite
OdpowiedzUsuńnie wątpię w to że pisząc z perspektywy Blair opisywałaś swoje przeżycia.
OdpowiedzUsuńpisałaś to z uczuciem jakbyś opisywała siebie i swoje przeżycie.
i nie wątpię w to że trudno ci pisać o tym. sama to przechodziłaś ale widzę że mimo to starasz się to zwalczyć i z tego powodu jestem z ciebie strasznie dumna.
co do rozdziału
nie mam żadnych uwag bo wszystko jest świetnie napisane.
pięknie sformułowane i strasznie wciąga.
życzę ci skarbie weny w dalszych rozdziałach.
twoja korni ♡
czekam nn:) dobra robota Kasiu <3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPrzecudowna dedykacja <3 wspaniały rozdział, niezwykły talent ;)
OdpowiedzUsuńBiedna Blair. To dziwne, bo jej przeżycie są mi tak odległe, a tobie tak bliskie. Czasami także miałam chwile słabości, jednak kończyło się to w tedy tylko na płaczu i okaleczaniu. W końcu stanęłam w miejscu i staram się nie iść w tamtą stronę dalej, choć jest to dla mnie trudne. Ty poszłaś dalej, a mimo wszystko udało ci się z stamtąd wrócić, co jest dla mnie niezwykłe i cholernie cię za to podziwiam. Rozdział jest cudowny, ale to nie jest dla mnie zaskoczeniem, ponieważ ktoś, kto jest tak głęboki jak ty, musi pisać tak cudownie. Harry nadal pozostaje zagadką, ale to zdanie: "Nie miałem zamiaru pozwolić jej odejść." Sprawiło, że poczułam takie ogromne ciepło na sercu, bo po prostu utwierdza mnie w przekonaniu, że nie zmyślam sobie tego, jakim Harry jest cudownym człowiekiem. Nie tylko w tym opowiadaniu, ale i w rzeczywistości, bo kiedy większa ilość osób pisze w różnych opowiadaniach podobnie o nim, to jest to dowodem na to, że Harry taki właśnie jest.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się mocno ;**
Dziewczyno, masz NIESAMOWITY talent do pisania, a rozdział CUDOWNY!
OdpowiedzUsuńNo, ogólnie jedno wielkie WOW!
@hellomyswaggie
jejciu przepiękny rozdział. pisz dalej skarbie. aż sie popłakałam x
OdpowiedzUsuń